Konfrontacja jest konieczna, aby córka zdobyła własną przestrzeń życiową. Zwrócenie się córki "przeciw" matce dokonuje się inaczej niż w przypadku chłopców, ponieważ dziewczyna potrzebuje chociaż częściowej identyfikacji z matką. Trzeba więc, aby córka spojrzała na matkę z dystansem i ujrzała w niej też cechy pozytywne. Kasia pieniądze od rodziców zainwestowała we własną aptekę. Interes kręcił się świetnie. A im lepiej – tym mnie bardziej zalewała krew. – Jestem z ciebie dumna, córuś – chwaliła Kasię mama. – Zrobiłaś z tych pieniędzy wspaniały użytek. – Z moich pieniędzy – syczałem pod nosem w kącie. Równie często albo i częściej zdarza się słyszeć: "Nigdy nie kłóciłam się z moją matką tak jak w okresie dojrzewania" czy też "Nie rozumiałam mojej matki, póki sama nie zostałam matką". Rzeczywiście, kiedy kobieta rodzi dziecko, jej stosunki z własną matką na ogół się zmieniają. Bywa, że na gorsze. Decydują się na ślub. Jego datę Hłasko tatuuje sobie na ramieniu. Ona mu w prezencie daje sportowe bmw, on wkrótce zmienia jej życie w piekło. Zdradzane i oszukiwane, szantażowane Ślub z własną matką? Z koleżanką matki albo matką koleżanki można jeszcze przełknąć, patrz obecny prezydent Francji. Poznał swoją żonę, kolegując się w szkole z jej córką. Mogą się pojawić głosy, że należy spojrzeć na matkę jak na człowieka, który popełnia błędy, ma swoją własną, często trudną historię, trudną relację z własną matką bardzo często, i że jeżeli mamy tą świadomość to nie powinniśmy mówić o tym, co złego nas spotkało ze strony matki, bo to przecież nie jej wina Edyp to kochający ojciec, który z całych sił pragnie, by jego dzieci go nie znienawidziły z powodu tego, co uczynił. Obawia się, że jego córki, jako owoce związku kazirodczego syna z matką, nie będą umiały odnaleźć w życiu szczęścia, którego gwarantem może być normalny związek z kochającym mężem. 10. pytanie do kobiet, które nie mają dobrego kontaktu z własną matką. dlaczego tak jest? co sądzicie o mojej matc. Przez Gość smutna, Lipiec 30, 2019 w Ciąża, poród, macierzyństwo i Dla wielu osób kontakt z nią to zło konieczne, co potwierdzają wasze listy trafiające na naszą skrzynkę mailową. Wśród nich pojawił się jednak zupełnie inny głos. Pani Joanna pisze Toksyczna relacja matki z synem. Szukając pomysłu na temat kolejnego artykułu, trafiłam w sieci na list matki do syna. Kiedy go przeczytałam, łzy spłynęły mi po policzku. Pomyślałam wtedy: wręcz heroiczny czyn matki zasługuje, co najmniej, na szacunek! Szkoda tylko, że samoświadomość, budzi się w nas tak późno nSnPV. Męża mojej byłej żony i ojczyma Zosi widziałem tylko dwa razy. Raz na komunii córki i na rozdaniu świadectw, gdy skończyła podstawówkę. Kiedy więc tamtego dnia zadzwonił o 5 rano, wiedziałem że, coś się stało. – Zosia? Boże… – Nie. Zosi nic nie jest. To Basia. Miała wypadek. Nie żyje… – Radek zaczął płakać. – Przepraszam. Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć. Zadzwonię potem. Radek rozłączył się. Usiadłem na łóżku. Basia. Jak to możliwe? Zawsze wesoła, pełna życia… Na swój sposób ciągle ją kochałem. Cały ten czas. Nawet wtedy, kiedy miałem kochanki. Wiedziałem, że ją ranię, ale nie umiałem się powstrzymać. Basia wyrzuciła mnie z domu, gdy Zosia miała trzy lata. Z Radkiem związała się dwa lata później. I wyprowadziła się z Basią z Wrocławia do Wałbrzycha. Na początku starałem się mieć z córką kontakt. Zabierałem ją do siebie w co drugi weekend, w wakacje. Ale potem zamieszkała ze mną Ilona. Zosia ją denerwowała. Zacząłem spotykać się z córką tylko na kilka godzin. Kino, lody, plac zabaw. Potem Ilona się wyprowadziła, ale Basia uznała, że skoro wcześniej nie chciałem zabierać córki na weekendy, to i teraz nie muszę. W sumie tak mi było wygodniej, więc poawanturowałem się tylko dla zasady. Przez ostatnich kilka lat widywałem Zosię tylko w wakacje, i to przez kilka dni, może tydzień. Na resztę czasu wysyłałem ją na luksusowe obozy albo wczasy z moją mamą. Jak w jej szkole zorganizowali potańcówkę dla córek i ojców – zaprosiła na nią Radka. Zabolało. I chociaż przy mnie bardzo się pilnowała i mówiła o ojczymie „Radek”, wiedziałem, że na co dzień zwraca się do niego „tato”. Do mnie zawsze po imieniu albo żartem „ojciec”. Ale wiedziałem, że sam jestem sobie winien. Tak naprawdę, to byłem mu wdzięczny. Że się tak dobrze opiekuje moją córką. Razem z Basią stworzyli jej wspaniały dom. Rodzinę. Coś, do czego ja się nie nadawałem. A teraz Basi już nie ma. Zosia nie ma matki. Boże. Radek zadzwonił znowu dwa dni później. – Cześć. Pogrzeb Basi będzie w środę. A po nim Zosia zamieszka u ciebie. Jesteś teraz jej jedynym opiekunem prawnym. Dopiero wtedy do mnie dotarło, co oznacza śmierć Basi w moich relacjach z córką. To ja będę teraz za nią odpowiadał. To ode mnie będzie zależało, na jakiego wyrośnie człowieka… Ja nie dam rady. Spieprzę jej życie… Tęskniła za Radkiem; tak naprawdę on był jej ojcem Na pogrzebie trzymałem się z tyłu. Nie chciałem, żeby rodzice Basi i Radek widzieli moje łzy. Pomyśleliby, że to na pokaz. Sam nie bardzo rozumiałem swoje uczucia do byłej żony. Gdy kolejka składających kondolencje się skończyła, podszedłem do córki. Na mój widok wyswobodziła się z objęć Radka. – Jesteś tu. Myślałam, że nie przyjdziesz – Zosia przytuliła się do mnie. – Ja nie wiem, jak mam bez niej żyć – zaczęła płakać. Głaskałem ją po głowie i próbowałem uspokoić. Napotkałem wzrok Radka. Skinęliśmy sobie głowami. Widziałem, że cierpi. Miał do tego dużo większe prawo niż ja. Zosia wprowadziła się do mnie dwa tygodnie później, gdy skończył się rok szkolny. Tak się umówiłem z Radkiem. Uprzątnąłem dla niej mój gabinet. Wstawiłem nowe łóżko, szafę. Przez pierwsze dni Zosia prawie nie wychodziła z pokoju. Nic nie mówiła. Próbowałem z nią rozmawiać, ale ona tylko odwracała się plecami do mnie. Słyszałem, że w nocy płacze. Nie wiedziałem, jak jej pomóc. W końcu zadzwoniłem do Radka. – Ona cię potrzebuje. Przyjedź. Nie chce ze mną rozmawiać. Ja nie wiem, co robić. Proszę. Ledwo wszedł, Zosia rzuciła mu się na szyję. – Tato! Dlaczego nie mogę być z tobą? Ja tęsknię za mamą i za tobą. Ja tu nikogo nie znam. Ja chcę do domu… Proszę. Poszedłem na spacer. Gdy wróciłem, siedzieli w kuchni i jedli zupę. – Słuchaj, Jacek – odezwał się Radek. – Może byś się zgodził, żeby Zosia jeszcze przez chwilę pomieszkała ze mną. W Wałbrzychu ma koleżanki, kolegów. Będzie jej łatwiej. Tu nie zna nikogo. Tylko na jakiś czas… Ale to twoja decyzja. Zrozumiem, jak się nie zgodzisz. Wiedziałem, że tak będzie lepiej. Ale nie chciałem, żeby moja córka pomyślała, że tak łatwo z niej rezygnuję. – Radek, no nie wiem. Zosia musi zacząć się przyzwyczajać, że tu jest teraz jest dom… – Jacek. Proszę cię. To wszystko to za dużo dla mnie naraz… Tylko do końca wakacji. Proszę – do rozmowy włączyła się Zosia. Zgodziłem się. Pod warunkiem że w sierpniu pojedziemy razem do Chorwacji, tak jak planowaliśmy. Obiecałem sobie, że będę jeździć do Zosi co tydzień. Ale nie zawsze dawałem radę. W lipcu udało nam się spotkać tylko dwa razy. Nie wiedziałem, o czym z nią rozmawiać. Na pytania odpowiadała monosylabami. A tuż przed wyjazdem do Chorwacji Zosia zaproponowała: – Jacek… Wiesz, mam taki pomysł. Może Radek pojedzie z nami? On za siebie zapłaci, ale wiesz, Radek jest bardzo smutny. I zmęczony. Powinien gdzieś pojechać, odpocząć. Jak go poproszę, to się zgodzi. Dla mnie. Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. To dość osobliwy pomysł, żebym spędzał wakacje z wdowcem po mojej eksżonie. Ale z drugiej strony – on miał z Zosią dużo lepszy kontakt niż ja. Może przy nim będzie mi łatwiej poznać moją córkę – tak pomyślałem. Pomimo okoliczności to był całkiem przyjemny wyjazd. Wynajęliśmy żaglówkę. Pływaliśmy od wyspy do wyspy. Po raz pierwszy od pogrzebu widziałem, jak Zosia się śmieje. Kilka razy wreszcie naprawdę porozmawialiśmy. O Basi, o tym jak się poznaliśmy, o jej narodzinach, jak się bawiliśmy razem, gdy była malutka. Zosia opowiadała mi o swojej szkole, przyjaciołach, o Radku. Gdy tego słuchałem i widziałem ich razem, stawało się dla mnie jasne, że takiej relacji z moją córką już miał nie będę. Na to jest już za późno. Zaczęło też do mnie docierać, że zabranie Zosi z jedynego domu, jaki zna, z jej miasta, od jej taty – to będzie kolejna zła decyzja. Że kolejny raz zrobię mojej córce krzywdę. Jednocześnie wiedziałem, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli nie spróbuję zbudować z Zosią jakiejś relacji. Nie zastąpię Radka, ale może mogę jeszcze stać się kimś ważnym w jej życiu? Ostatniego dnia naszego urlopu zaproponowałem Radkowi pójście na piwo. – Musimy porozmawiać – wyjaśniłem. Radek zgodził się, choć patrzył na mnie podejrzliwie. Chyba się bał, że jestem zazdrosny i powiem mu, że ma zerwać kontakt z Zosią. Wypiliśmy w milczeniu po kuflu… – Radek. Przez te dwa tygodnie zrozumiałem, jak blisko jesteś z Zosią. Prawdę mówiąc, ona jest o wiele bardziej twoją córką niż moją. I wiem, że zawaliłem. Na całej linii. Z drugiej strony, wreszcie ją lepiej poznałem. I wiem, że to będzie moja strata, jeżeli nie spróbuję się do niej zbliżyć. I wpadłem na taki szalony pomysł. Przeprowadzę się do Wałbrzycha. Znajdę mieszkanie gdzieś blisko ciebie. W moim zawodzie znajdę pracę wszędzie. Zosia nie będzie musiała niczego zmieniać. Zostawiać ciebie i przyjaciół. A gdzie będzie mieszkać? Proponuję, żeby to ona zdecydowała. Zrozumiem, jak wybierze ciebie. Nie będę jej do niczego zmuszać. Jeżeli tylko będę mógł ją widywać… Radek schylił głowę. Wiem, że próbował ukryć łzy. Odetchnął głęboko. – Jacek, ty mówisz poważnie? Bo jak tak, to powiem ci szczerze. Jeśli zrobisz tak, jak mówisz, to to będzie najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś dla Zosi. Ona to doceni. – Jesteś pewien? Bo martwi mnie tylko, że uzna, że po raz kolejny ją odrzucam. I uciekam od odpowiedzialności. – Nie doceniasz jej. To naprawdę mądra i wrażliwa dziewczyna. Zrozumie. Obiecuję. Bardzo ci dziękuję. To wspaniały pomysł. Zobaczysz, nie pożałujesz tej decyzji. Na pewno. Gdy przedstawiliśmy pomysł Zosi, zobaczyłem, co oznacza u niej prawdziwa radość. Wyściskała mnie, wycałowała, a potem do wieczora podskakiwała i podśpiewywała pod nosem. – Wiesz, Jacek, ja ci pomogę znaleźć mieszkanie. Po drugiej stronie parku jest takie fajne nowe osiedle. Spacerkiem do nas 10 minut. Do mojej szkoły – ze trzy. Będę wpadać po szkole na obiad, bo akurat gotujesz lepiej niż Radek – trajkotała uszczęśliwiona. Po wakacjach Zosia poszła do swojego starego gimnazjum. Do stycznia udało mi się sprzedać mieszkanie we Wrocławiu. W Wałbrzychu kupiłem trzypokojowe mieszkanie w apartamentowcu z basenem i siłownią. Na tym osiedlu, o którym mówiła Zosia. Kartę wstępu załatwiłem i dla Zosi, i dla Radka. Bardzo się ucieszyli. Wiosną znalazłem pracę. Z taką samą pensją, jaką miałem we Wrocławiu. I z lepszymi warunkami, bo pracodawca nie miał nic przeciwko temu, żebym dwa razy w tygodniu pracował z domu. W te dni Zosia po szkole wpada na obiad. Odrabia u mnie lekcje, korzysta z basenu. W weekendy czasem u mnie nocuje. Wtedy Radek wpada na obiad. – Jesteśmy taką nowoczesną rodziną – żartuje Zosia, gdy w trojkę jedziemy na wycieczkę albo idziemy do kina. – Dwóch tatusiów i córka. Jacek, 44 lata Czytaj także: „Byłam wściekła, kiedy moje emerytalne marzenia zamieniły się w niańczenie wnuków na pełen etat” „Koleżanka zapłaciła mi bajońską sumę, żebym zaszła w ciążę z jej mężem i urodziła im dziecko, ale nie przewidziała jednego...” „Nauczyciele na zdalnym nauczaniu przerzucili CAŁĄ robotę na rodziców. Niczego nie tłumaczyli, tylko wysyłali zadania. Zajmowało mi to cały dzień” Temat: Nie wytrzymuję z własną matką ... Nie potrafię się porozumieć z matką, główną przyczyną jest to, że jest alkoholiczką i poza tym ma trochę trudny charakter ... Staram się, ale nic to nie daje, po prostu po pewnym czasie albo wybucham i mówię, co myślę, albo napiszę od dzieciństwa nie mam wielu dobrych wspomnień. Czułam się trochę niepotrzebna, przeszkadzająca i nie kochana. Nie pamiętam, żeby mama kiedykolwiek mnie przytuliła, nawet jako dziecko. Pamiętam, że brakowało mi uczucia z jej strony. Tata - był cieplejszy, ale też nadużywał alkoholu, wtedy bywał agresywny czasami. Ogólnie, w lepszych momentach czułam się bardziej przez niego kochana tzn. mogłam z nim być, coś robić, pomagać, czasami mnie gdzieś ze sobą zabierał...W wieku szkolnym bywały w domu częste libacje, pamiętam, że nienawidziłam ludzi, którzy u nas bywali i bawili się - ja nie mogłam spać w nocy, karmiłam inwentarz, który zaniedbany był, czułam się odpowiedzialna za czas, że gdy wszyscy pijani już zasnęli - to ja sprzątałam, zmywałam itd. ale gdzieś później wyczytałam, źe źle robię, bo oni gdy się budzą to nie widzą tego bajzlu, który narobili, tych rozlanych kieliszków, tego smrodu. Dlatego szkole byłam zawsze najlepszą uczennicą ze wzorowym zachowaniem. Właściwie to byłam nieśmiała, ale zdarzało mi się zawiązywać po liceum gdy znalazłam pracę - przeprowadziłam się do miasta, potrzebowałam spokoju psychicznego, jakoś sobie radziłam. Gorzej było ze związkami z mężczyznami, albo niewłaściwie wybierałam, generalnie bałam się małżenstwa i skutecznie przed tym pracą dorobiłam się niewielkiego mieszkania, w którym poczułam swój azyl, swoje szczęście, miałam swoje towarzystwo i czułam się w miarę zmarł, mama coraz częściej i więcej piła. Moje prośby nigdy na nią nie działały, pamiętam, gdy jako dziecko, prosiłam, płakałam, żeby nie piła - niestety nie byłam dla niej na tyle ważna, żeby tego nie robić. Ważne było towarzystwo, zabawa a nie ja. Po śmierci taty, mama sprzedała część gospodarstwa i w parę lat wszystko "skonsumowała". Ja chciałam tam mieć swój domek. Kilka lat temu związałam się z mężczyzną. W przypływie dobroci otrzymałam część ziemii, na której zbudowałam dom - z oszczędności, kredytu ...Mamie pomagałam zawsze finansowo (chociaż ma swój niewielki dochód), ale pali, popija, ostatnio codziennie, ja robię zakupy, płacę rachunki, daję pieniądze i jest źle. Obgaduje mnie przed innymi osobami, jaka to ona biedna jest, że nie ma na nic pieniędzy, a nie widzi tego, co dla niej robię, mówi, że żałuje, że mi dała ziemię, że po co mi dom itd. Jest mi bardzo przykro, nie mam na to wpływu, co ona wygaduje, mam dosyć. Czasami myślę, że to był zły pomysł z tą budową, ale już za późno. Mam momenty, że jej nienawidzę, później mi jej żal, uważam, że jest toksyczna, że wywołuje we mnie poczucie winy ...Wiem, że powinnam iść na jakąś terapię dla DDA, ale boję się, że jak sobie to wszystko przypomnę to się rozkleję. Jakoś poukładałam swoje życie, mam dobrą pracę, przyjaciół, niestety nie mam dzieci, ale może uda mi się zaadoptować dziecko ... Przepraszam, że tak chaotycznie piszę, ale tyle myśli mam w głowie ... Jak mam się uwolnić od poczucia winy? Odciąć się? A gdy zamieszkam w domu blisko niej, nie odwiedzać, nie myśleć?Dodam jeszcze, że mam wrażenie, że mama jest czasami o mnie zazdrosna, że jest zła, że za dobrze sobie radzę, nie widzi pracy, trudu, nieprzespanych nocy (skończyłam studia, 2 kierunki), pracowałam na 2 etaty ... Ona nigdy nie pracowała zawodowo, zajmowała się gospodarstwem z różnym efektem, od śmierci taty nie robi nic tzn. nie ma inwentarza, nawet warzywek, ani jednego kwiatka nie zasieje nawet, bo jej się nie chce, interesują ją tylko imprezy, alkohol, towarzystko (nieodpowienie) ... a ja jestem zła wg niej, bo nie akceptuję jej alkoholowych rozrywek...Tak się rozpisałam, że pewnie nikt tego nie przeczyta ... W tym samym czasie jej wyrodna matka Renata Ch. (40 l.) oddawała się bluźnierczym praktykom ze swoim dorastającym synem. Ostrzegamy! Ta historia jest tak przerażająca, że nie powinni jej czytać ludzie o słabych nerwach! A wszystko zaczęło się tak banalnie. Dokładnie 5 lat temu Renata Ch. zwyczajnie zaniosła zniszczone buty do zakładu szewskiego Karola K. Postawny, tajemniczy mężczyzna z imponującym wąsem od razu wzbudził dziką fascynację w kobiecie. Świdrując ją niepokojącym wzrokiem, opowiadał o swoich zainteresowaniach ziołolecznictwem i o tajemniczych, niemal magicznych praktykach leczniczych, jakie stosował. Zafascynowana kobieta, której nie układało się w małżeństwie, zaraz dała się zwieść temu potworowi. Działała, jakby rzucił na nią urok. Ich wspólne sekretne "seanse ziołolecznicze" szybko przerodziły się w dziki, namiętny romans. Kobieta zostawiła męża i pozwoliła temu szarlatanowi zamieszkać razem z sobą i dwójką dzieci. Seksualna niewolnica Tak zaczął się koszmar dzieci, których imion dla ich własnego dobra nie będziemy tu wymieniać. 12-letnia dziewczynka stała się obiektem "naukowych eksperymentów" bezbożnego lubieżnika. Zboczeniec otumaniał ją swoimi specyfikami, a następnie zmuszał do wyuzdanego seksu. Bezbronne dziecko stało się seksualną niewolnicą zwalistego potwora, który przy każdej okazji gwałcił ją na coraz to inne sposoby. Wśród koszmarnych seksualnych praktyk wpychanie gromnicy do odbytu to tylko jedna z "łagodniejszych". Matka gwałciła syna Na tym jednak przerażające orgie się nie kończyły. Bo kiedy Karol K. używał sobie do woli 12-letniego dziecka, jego matka oddawała się perwersyjnym, kazirodczym przyjemnościom ze swoim rodzonym synem! 10-letni wówczas chłopczyk też był "badany" przez zboczonego znachora. Karol K. orzekł, że chłopczyk przejawia "skłonności homoseksualne", z których musi zostać "wyleczony". Lekarstwem miał być seks z własną matką! Renata była do tego stopnia opętana przez tego potwora, że posłusznie zastosowała się do jego nakazów. I tak, kiedy w jednym pokoju mężczyzna dysząc obleśnie, gwałcił jej przerażoną córeczkę, ona, w pokoju obok, zmuszała do przeklętych przez Boga praktyk swojego syna. Po pewnym czasie zaczęli zmuszać dzieci do wspólnych orgii! Zemsta kochanki Ten przerażający koszmar z pewnością trwałby do dzisiaj. Budząca grozę historia wyszła na jaw tylko dlatego, że zboczony szewc poznał nową, młodszą i atrakcyjniejszą "pacjentkę" i swoje "magiczne zdolności" postanowił wykorzystywać na niej. Dopiero zdradzona i porzucona Renata postanowiła z zemsty opowiedzieć prokuraturze o budzących odrazę seksualnych orgiach. Nawet najbardziej doświadczeni śledczy nie mogli uwierzyć, kiedy słuchali odrażających zeznań kobiety. Lubieżnik Karol K. trafił już do aresztu. Prokuratura postawiła mu 5 zarzutów, między innymi obcowanie seksualne z nieletnią oraz podżeganie do odbywania stosunków kazirodczych. Grozi mu 12 lat więzienia. Ten bezczelny potwór nie ma nawet odwagi, aby przyznać się do winy! Prokuratorzy wzięli też pod lupę Renatę Ch. Wobec niej toczy się odrębne postępowanie. Oby również spotkała ją zasłużona kara.